Będąc dziś w pracy z babcią postanowiłam wybrać się do Rossmana. Nie miałam konkretnego celu żeby tam pójść, ale będąc w okolicy sklepu skorzystałam z okazji. Jakiś wybitnych zakupów tam nie zrobiłam, bo kupiłam tylko hennę, ale mimo to jestem bardzo zadowolona i ani trochę nie żałuję tego zakupu. Kiedyś będąc na jednym ze zlotów, na które uczęszcza mój tata zauważyłam pewną dziewczynę mającą tatuaż na nadgarstku. Wcześniej jakoś nie fascynowało mnie takie okaleczanie skóry, ale na dzisiejszy moment bardzo mi się to podoba i w przyszłości chciała bym zrobić sobie takie cacko. Konkretnie jeszcze nie wiem gdzie, mam trzy typy : nadgarstek - napis, palec - napis, boczna kość dłoni - krzyż. Na razie nie jestem pełnoletnia, więc nie ma takiej możliwości żeby teraz sobie zrobić tatuaż, więc pozostała mi tylko henna, którą wykorzystałam dziś na moim nadgarstku. Zobaczymy ile wytrzyma.
Mniej więcej mój tatuaż jest podobny, niemalże identyczny, ponieważ wzorowałam się własnie na nim :
Voath.
wtorek, 16 sierpnia 2011
Fruit vertigo
Choroba trochę ustąpiła, więc byłam na siłach, aby wyjść do sklepu i kupić składniki na zaplanowane ciasteczka, które zrobiłam wraz z babcią. Smakołyki robione przez mamę mojego taty mają tylko jedną nazwę według mnie, CUDO. W życiu nigdy nie spotkałam się z tak dobrze wypieczonym ciastem, takie rzeczy to tylko u babci. Początkowo surowe ciasto pokrojone w prostokąty faszerowałyśmy jabłkami, ale postanowiłyśmy trochę pokombinować i jakoś tak wyszło, że połowa ciasteczek zawierała jabłka a połowa melon. Efekt końcowy był znakomity. Czasem warto jest pokombinować i stworzyć jakiś własny wyrób opierający się na starym przepisie.
Wieczór spędziłam bardzo miło, choć w samotności siedząc na balkonie ze słuchawkami w uszach jedząc soczystego arbuza.
Voath.
Wieczór spędziłam bardzo miło, choć w samotności siedząc na balkonie ze słuchawkami w uszach jedząc soczystego arbuza.
Voath.
niedziela, 14 sierpnia 2011
Rays of the sun reflecting off of my body on the balcon
Z racji tego że James już pojechał postanowiłam nie siedzieć bezczynnie w domu, więc pojechałam do babci. Szczerze mówiąc wybrałam chyba zły okres, nie czuję się najlepiej a spowodowane jest to najwyraźniej namiotem i ulewnej nocy spędzonej w nim. Zatoki nie dają mi żyć. Zażyłam mnóstwo tabletek, które nie pomagają, nawet słynna nalewka mojej babci nie pokazuje rezultatów. Od rana leżałam w łóżku, ale postanowiłam skorzystać z ładnej pogody pomimo złego samopoczucia. Nareszcie wyszły promyki słońca, więc jak mogłam z tego nie skorzystać. Obecnie siedzę na balkonie czytając książkę, którą poleciła mi babcia ` Dziennik Nimfomanki ` i popijam Cappuccino Latte z myślą, ze jutrzejszy dzień przyniesie mi zdrowie.
Voath.
sobota, 13 sierpnia 2011
Tent / Night shooting stars
Dzisiejsza noc była jak do tych czas najlepszą nocą w moim życiu spędzoną w namiocie, pomimo że jak wskazuje tytuł była to Noc Spadających Gwiazd, których kompletnie ja i ludzie w moim otoczeniu nie widzieli. Pewnie spowodowane było to pogodą. Niebo było zachmurzone i momentami padało. Mimo tak fatalnej pogody bawiliśmy się świetnie. Towarzystwo to podstawa, bawiliśmy się do białego rana z wieloma przygodami.
Voath.
poniedziałek, 8 sierpnia 2011
Rainy afternoon spent at the pool
Wyjazd do USA coraz bardziej zaczyna być prawdopodobny. Mama siedzi i szuka ofert pracy, a tata ogląda na jednej ze stron domu do kupna w Miami. Coraz częściej pada hasło o wyprowadzeniu się z Polski. Trochę za szybko się to wszystko dzieje. Z dnia na dzień dowiedziałam się o planach moich rodziców, zresztą oni również jakoś specjalnie długo nie planowali tego. Momentami nie wiem co o tym myśleć i gubię się w tej całej sytuacji.
Tymczasem niestety pogoda nam nie sprzyja. Od dwóch dni na śląsku brakuje słońca, miejmy nadzieję, że się to wszystko zmieni.
Popołudnie spędziłam bardzo miło będąc na naszym Pawłowickim basenie. Praktycznie połowę czasu spędziłam w jacuzzi i na zjeżdżalniach z Jamesem. Warto czasem jest się oderwać od codzienności i wybrać się na basen.
Voath.
niedziela, 7 sierpnia 2011
Mountains
Cisza, spokój, górskie powietrze i piękne widoki. Te wszystkie słowa opisują dzisiejszy dzień, który spędziłam bardzo miło. Po południu wybraliśmy się na Czantorię. Wjechaliśmy wyciągiem do góry, gdzie skorzystaliśmy z Toru Saneczkowego, Leśnego Parku i wielu innych atrakcji. Pochodziliśmy trochę, pooglądaliśmy piękne widoki i zjechaliśmy na dół gdzie udaliśmy się na jednoosobowy Zjazd Pontonem, nie skończyło się na jednym zjeździe, nie było takiej opcji pomimo, że nie było to zbyt wygodne.
Voath.
sobota, 6 sierpnia 2011
Roundabouts
Dziś wszyscy razem całą rodziną wybraliśmy się do Wesołego Miasteczka. Trzeba było jakoś uczcić to, że mamy przy sobie Jamesa. Zaliczyłam chyba wszystkie możliwe karuzele z tych najstraszniejszych włącznie z Rolecasterem. Szczerze mówiąc chyba przesadziłam, bo jakoś strasznie źle się czuję. Najważniejsze jest to, że wszyscy zażyliśmy dawkę pozytywnej energii, wyszaleliśmy się i jesteśmy jak najbardziej zadowoleni, pomimo że dwie karuzele na które najbardziej chciałam iść były zamknięte z powodu awarii.
Voath.
Moving to America / USA
Zawsze od dziecka marzyłam, aby zamieszkać w USA, pójść na prawdziwą prywatkę, poczuć tego klimatu, uczęszczać do Amerykańskiej szkoły z prawdziwego zdarzenia. W pewnym stopniu teraz nie wiem co o tym sądzić. Moi rodzice chcą zamieszkać w Ameryce, sprzedać tutaj dom i wybudować mały domek w jednym z Amerykańskich Stanów, zapisać mnie tam do szkoły wraz z moją siostrą i wieść spokojne życie za granicą Polski. Nie wiem czy to wszystko dojdzie do skutku, na razie to tylko jest takie mówienie, ale gdy stoję koło moich rodziców i słyszę te słowa : ` TO BY NIE BYŁO ZŁE ` to trochę przykro mi się robi. Tutaj mam swoich przyjaciół, chłopaka, szkołę i wszystko to co zdobyłam przez dziesięć lat mieszkając w mojej wsi. Mam dwa wyjścia. Jedno z nich to takie, że zostaję w Polsce i przeprowadzam się do własnego mieszkania w Tychach, które obecnie wynajmuje młode małżeństwo. Mieszkając tam będę pod opieką babci, która mieszkała by niedaleko, przyjeżdżała bym do niej na obiady i uczęszczała tam do miejskiej szkoły. Drugie z nich to wyjazd do Stanów Zjednoczonych, zamieszkanie tam z rodzicami i siostrą, zapoznanie nowych ludzi, nowa Amerykańska szkoła, całkiem inne życie. Teraz nie wiem co wybrać. Szczerze mówiąc zawsze chciałam tam zamieszkać, a teraz gdy jestem w takiej sytuacji nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Voath.
czwartek, 4 sierpnia 2011
Arrival of the next
W końcu nadszedł ten dzień, który wyczekiwałam już od tak dawna. Właśnie dziś przyjeżdża moja rodzina z Londynu mieszkająca niedaleko Purley i Croydonu. Najbardziej cieszę się chyba z tego, że znów zobaczę mojego dziesięcioletniego kuzyna - mulatka. Mam nadzieję, że miło spędzimy ten tydzień ze sobą, zrobimy jakąś małą sesję i wybierzemy się w parę ciekawych miejsc jak zawsze. Szkoda tylko, że nie ma całej rodziny w komplecie.
Voath.
Walk alone
Wczorajszy dzień spędziłam bardzo miło. Pierwszy raz od dawna wzięłam mój cały sprzęt, i wybrałam się nad stawy. Wcześniej pogoda jakoś nas nie rozpieszczała, nie było możliwości pójść w jakiekolwiek miejsce, pobyć sam na sam, przemyśleć parę spraw a co najważniejsze robić to co lubię, czyli sfotografować to co znajduje się w naszym otoczeniu. Czasem samotny spacer jest bardzo dobry na przemyślenie paru spraw. W takich chwilach liczy się tylko widok, ja i mój obiektyw. Wieczorem wybrałam się wraz z kuzynkami na ognisko organizowane na ich działce na Cisówce. Cisza, spokój, piękne widoki. Jedynym minusem było to, że grabiąc trawę musiałam najechać na osę i niestety użądliła mnie w udo. W tym momencie moja noga nie wygląda jak noga, a jak jakiś kulok. Po powrocie poszłam spać do Żanety wraz z Olą. Czasami mamy swoje takie babskie wieczorki, wtedy wygłupiamy się, oglądamy filmy, rozmawiam i robimy wiele innych przyjemnych rzeczy.
Wczoraj po raz pierwszy w końcu spróbowałam słynnego soku Frugo, którym tak wszyscy się zachwycają. Warto go kupić i spróbować. Jest naprawdę smaczny i orzeźwiający.
Zdjęcia, które udało mi się dzisiaj zrobić :
Przy okazji na jednym zdjęciu z sokiem Frugo możecie zobaczyć moje paznokcie, które sama sobie zrobiłam. Teraz mam inny kolor. Z pomarańczowego przeszłam na malinową czerwień, sami zobaczcie.
Wczoraj po raz pierwszy w końcu spróbowałam słynnego soku Frugo, którym tak wszyscy się zachwycają. Warto go kupić i spróbować. Jest naprawdę smaczny i orzeźwiający.
Zdjęcia, które udało mi się dzisiaj zrobić :
Przy okazji na jednym zdjęciu z sokiem Frugo możecie zobaczyć moje paznokcie, które sama sobie zrobiłam. Teraz mam inny kolor. Z pomarańczowego przeszłam na malinową czerwień, sami zobaczcie.
Coś na orzeźwienie :
niedziela, 31 lipca 2011
Maybelline, the Colossal Volum' Express mascara
Maybelline, the Colossal Volum' Express mascara.
Recenzja tuszu, zakupionego w chińskim sklepie :Zalety :
- Przyzwoita cena
- Duża pojemność ( 10,7 ml. )
- Zdecydowanie pogrubia, zagęszcza i wydłuża rzęsy, efekt można stopniować ( od naturalnego do teatralnego )
- Nie pozostawia grudek
- Nie uczula
- Nie kruszy się
- Nie skleja rzęs
- Łatwy do zmycia ( wersja niewodoodporna )
- Duża szczotka
Wady :
- Brzydki zapach
- Nadmiar tuszu zbiera się na końcu szczoteczki
- Po nałożeniu zbyt wielu warstw tusz obciąża rzęsy
Mimo wad tusz jest naprawdę godny polecenia. Sama cena prosi się o zakup.
Przypominam, że mascara została zakupiona w chińskim sklepie za naprawdę przyzwoitą cenę. W niektórych sklepach kosztuje ponad 30,00 zł.
Voath.
środa, 27 lipca 2011
Orange nails
Niedawno na moim blogu pojawiły się modne kolory tego lata. Sama przyznam, że jak na razie mało rzeczy pojawia się w mojej szafie własnie tej kolorystyki, a ponieważ od trzech dni jestem u babci w Tychach postanowiłam skorzystać z okazji i przejść się do galerii. W drodze wstąpiłam do chińskiego sklepu. Szczerze mówiąc pierwszy raz zdarzyło mi się tam wejść, a to wszystko za namową babci. Nie sądziłam, że zrobię tam jakiekolwiek zakupy. Za przyzwoitą cenę kupiłam bardzo dobry tusz do rzęs, za który w sklepie zapłaciła bym ponad 30,00 zł. a zdobyłam go za 8,00 zł. Na dodatek dostałam tam sztuczne przezroczyste paznokcie, które planowałam sobie zrobić u kosmetyczki tam zapłaciła bym za nie ponad 60,00 zł. a kupiłam za 7,00 zł. Nadarzyła się okazja, więc pomyślałam, że sama mogę coś pokombinować. W galerii w CCC zauważyłam klapki które kosztowały tylko 19,99 zł. od razu bez zastanowienia wzięłam je. Przeszłam wszystkie sklepy i w sumie nic poza klapkami, tuszem i paznokciami sobie nie kupiłam. Po powrocie do domu od razu zabrałam się do roboty. Po przyklejeniu byłam trochę zawiedziona, ponieważ pod tipsami prześwitywały moje naturalne paznokcie, ale wzięłam pomarańczowy lakier modny tego sezonu i znakomicie udało mi się to wszystko zatuszować. Efekt końcowy jest rewelacyjny pomimo, że robiłam to sobie sama. Naprawdę za niewielkie pieniądze uzyskałam wspaniały efekt w tak krótkim czasie.
Voath.
Voath.
sobota, 23 lipca 2011
Follow day by day
Dzisiejszy dzień jak co dzień. Jedyne dwie zmiany to powrót mojego chłopaka i ocieplenie się klimatu. W końcu się rozpogadza i mam nadzieję, że nam się to nie zepsuję, mam jeszcze tyle planów do zrealizowania. Są wakacje i praktycznie ciągle pada, ale nie ma już co narzekać, nadchodzą widoczne poprawy.
Z racji tego, że niedługo wylatuję do Egiptu muszę zacząć poszukiwania jakiegoś stroju kąpielowego, zwiewnych sukienek i tego typu rzeczy. Mam tylko nadzieję, że jeszcze coś dla siebie znajdę. Powinnam już dawno o tym pomyśleć, a nie teraz kiedy praktycznie wszystko będzie już wysprzedane.
Z racji tego, że niedługo wylatuję do Egiptu muszę zacząć poszukiwania jakiegoś stroju kąpielowego, zwiewnych sukienek i tego typu rzeczy. Mam tylko nadzieję, że jeszcze coś dla siebie znajdę. Powinnam już dawno o tym pomyśleć, a nie teraz kiedy praktycznie wszystko będzie już wysprzedane.
Dziś spędzam piątą noc z kolei u Żanety.
Voath.
End of the separation, the end of communication through sms
Wczoraj minęło jedenaście dni od wyjazdu mojego chłopaka. Bardzo cieszę się z jego powrotu. Wreszcie można normalnie porozmawiać, nie poprzez sms'y i inne komunikatory. Nasze wczorajsze spotkanie nie wiązało się z końcem, mieliśmy tyle sobie do poopowiadania. Od czasów jego wyjazdu wiele się pozmieniało, nowe związki, mój powrót do przyjaciół, więc było o czym rozmawiać.
Voath.
czwartek, 21 lipca 2011
Trends color
W modzie bardzo wiele się dzieje, nie są to wydania kolorowe czy też pastelowe tylko zdecydowane tęczowe uderzenie pozytywnej energii. Światowe wybiegi już jakiś czas temu rozkwitły wiosenno - letnimi fasonami, czas więc przyjrzeć się temu, na co powinniśmy zrobić miejsce w szafie. Oto najmodniejsze soczyste kolory sezony wiosna / lato 2011.
Różowy :
Chcąc czy nie chcąc różowy został wybrany kolorem sezonu. Nie byle jaki róż. Ten właściwy to zdecydowany i nasycony, a profesjonalna paleta kolorów Panteone określa go mianem „honeysuckle pink”. Dociekliwych odsyłamy do botaniki - „honeysuckle” to kwiat kapryfolium. Wielu projektantów spojrzało przez takie różowe okulary właśnie, między innymi Jil Sander, Valentino oraz DKNY.
Niebieski :
Błękitne niebo, turkusowy bezmiar oceanu i niebieskie migdały – idealny wakacyjny zestaw. Najwyraźniej podobnym tropem idą projektanci, bo niebiesko na wybiegach jest bardzo. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – jest elegancki granat, błękit i zawadiacki turkus.
Żółty :
Słoneczny i niezwykle pozytywny. Kolor lata i wakacyjnej beztroski. Niestety rzadko wybierany przez kobiety. Być może będzie inaczej w tym sezonie, bo projektanci bardzo go sobie upodobali, a i szeroka paleta odcieni pozwoli na wybranie czegoś w sam raz dla siebie. Chanel postawiła na ciepłe, maślane tony, a Jason Wu and Proenza zdecydowali się na melonowe odcienie.
Pomarańczowy :
Energia w czystej postaci. Najwyraźniej moda postanowiła wejść w poważny związek z tym pełnym energii, soczyście owocowym kolorem. Atmosfera rozgrzewa się od samego patrzenia.
Kolory Ziemi :
Dobra propozycja dla tych, dla których powyższe kolory to dobry powód do oczopląsu. Dla równowagi więc piaskowe beże, terakota i dużo ciepłych rudości.
Biały :
Tradycyjny kolor wiosny i lata, także w tym roku będzie na topie. Ale nie jak dotychczas w postaci pary białych spodni czy topu – tym razem stawiamy na biały total look. A w szafach poszukajcie lub je wzbogaćcie o białe sukienki, kurtki i żakiety.
Voath.
Różowy :
Chcąc czy nie chcąc różowy został wybrany kolorem sezonu. Nie byle jaki róż. Ten właściwy to zdecydowany i nasycony, a profesjonalna paleta kolorów Panteone określa go mianem „honeysuckle pink”. Dociekliwych odsyłamy do botaniki - „honeysuckle” to kwiat kapryfolium. Wielu projektantów spojrzało przez takie różowe okulary właśnie, między innymi Jil Sander, Valentino oraz DKNY.
Niebieski :
Błękitne niebo, turkusowy bezmiar oceanu i niebieskie migdały – idealny wakacyjny zestaw. Najwyraźniej podobnym tropem idą projektanci, bo niebiesko na wybiegach jest bardzo. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – jest elegancki granat, błękit i zawadiacki turkus.
Żółty :
Słoneczny i niezwykle pozytywny. Kolor lata i wakacyjnej beztroski. Niestety rzadko wybierany przez kobiety. Być może będzie inaczej w tym sezonie, bo projektanci bardzo go sobie upodobali, a i szeroka paleta odcieni pozwoli na wybranie czegoś w sam raz dla siebie. Chanel postawiła na ciepłe, maślane tony, a Jason Wu and Proenza zdecydowali się na melonowe odcienie.
Pomarańczowy :
Energia w czystej postaci. Najwyraźniej moda postanowiła wejść w poważny związek z tym pełnym energii, soczyście owocowym kolorem. Atmosfera rozgrzewa się od samego patrzenia.
Kolory Ziemi :
Dobra propozycja dla tych, dla których powyższe kolory to dobry powód do oczopląsu. Dla równowagi więc piaskowe beże, terakota i dużo ciepłych rudości.
Biały :
Tradycyjny kolor wiosny i lata, także w tym roku będzie na topie. Ale nie jak dotychczas w postaci pary białych spodni czy topu – tym razem stawiamy na biały total look. A w szafach poszukajcie lub je wzbogaćcie o białe sukienki, kurtki i żakiety.
Voath.
poniedziałek, 18 lipca 2011
Variability
Spotkanie przeminęło spokojnie. Żadna z nas nie wspomniała o tym co miało ostatnio miejsce. Wszystko wróciło do normy, nie ma już sprzeczek, które jeszcze niedawno się pojawiały, po prostu jest wszystko po staremu. Mam tylko nadzieję, że tak już pozostanie. Może wydaje się to banalne, że po tak ostrych słowach doszłyśmy tak szybko do zgody, ale to wszystko jakoś samo się tak potoczyło. Najważniejsze jest to, że znów jesteśmy przyjaciółkami i żadna z nas nie zapomniała o siedmiu latach spędzonych razem. Mam nadzieję, że tak już pozostanie.
Voath.
Voath.
Past and present !
Dzisiejszy dzień od rana jest bardzo napięty. W zasadzie nie wiem od czego zacząć, ponieważ bloga prowadzę od niedawna. Wcześniej prowadziłam mini bloga na pingerze i właśnie tam została opisana cała moja sytuacja, którą chcę wam dziś przedstawić. Nadszedł czas w którym poczułam, że nie wszystko jest okej z moimi przyjaciółkami i ogólnie z naszą przyjaźnią. Postanowiłam coś z tym zrobić. Napisałam do nich co się dzieje, dlaczego przychodzą tylko kiedy czegoś potrzebują, dlaczego nie spotykamy się wszystkie razem tak jak kiedyś było. W zasadzie ciągnęło się to od dłuższego czasu. One w trójkę trzymały się razem, a ja z moją drugą przyjaciółką zostałyśmy w pewien sposób odrzucone. Wiadomo, że nie chciałam być tak traktowana, a na pewno nie po siedmiu latach naszej przyjaźni. Nasze rozmowy trwały bardzo długo. Słowa pisane przez nie były coraz ostrzejsze. W końcu powiedziały to co chciały powiedzieć, a ja usłyszałam to czego tak bardzo się bałam, a mianowicie to że nasza przyjaźń nie ma sensu, że im już nie zależy na niej. Poczułam się poniżona. Usłyszałam krótko mówiąc, że mam spadać po tych siedmiu latach. To nie było miłe. Nie tak powinno się załatwiać sprawy. Najbardziej uraziło mnie to, że usłyszałam to nie prosto w twarz a poprzez komunikator. Żadna z nich nie pomyślała jak się czuję, czy uraziło mnie to, czy przyjęłam to do siebie. Krótko mówiąc zrobiły mi wspaniały prezent urodzinowy. Minął już ponad miesiąc od naszej rozmowy a w zasadzie to porozumień poprzez komunikator jakim było GG. Napisałam do jednej z dawnych przyjaciółek, czy jest jej potrzebna sukienka, którą pożyczyłam jej w rok szkolny. Powiedziała, że nie i może mi ją już oddać. Dogadałyśmy się, że właśnie dziś spotkamy się w parku i tam ona mi ją odda. Wszystko się jakoś pozmieniało, ponieważ ostatecznie wyszło na to, że idziemy wszystkie razem jak za dawnych czasów do kawiarenki porozmawiać o tym co się wydarzyło. Szkoda, że zorientowały się dopiero po miesiącu, że coś z tym trzeba zrobić. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Voath.
piątek, 15 lipca 2011
Second handowy outfit
Będąc na urodzinach u dziadków dowiedziałam się, że w sierpniu lecę wraz z nimi do Egiptu. Ucieszyłam się, zwłaszcza, że w te wakacje nie planowałam żadnego odpoczynku poza jakimś małym wypadem z rodzicami. Myślimy jeszcze nad Grecją, ale to nic pewnego. Znając życie wszystko okaże się w ostatniej chwili.
Po dzisiejszej pogodzie nie powiedziała bym, że mamy lipiec. Środek wakacji a tutaj burze i ulewy, mam nadzieję, że to nie potrwa długo i będę mogła jeszcze skorzystać z wolnego. Dziś nie tracąc czasu pojechałam wraz z kuzynkami kupić prezent urodzinowy na osiemnastkę. Po drodze przypomniało nam się, że właśnie dziś jest dostawa sukienek i biżuterii w second handzie, więc postanowiłyśmy pojechać i poszukać czegoś dla siebie. Sukienki ani biżuterii nie kupiłam, odświeżyłam szafę czym innym. Dorwałam dwie pary spodenek jedne marynarskie z podwyższonym stanem, które kosztowały 9,00 zł. a drugie całe pomarańczowe warte 4,60 zł. obie pary są od projektantów Mark & Spencer. W ostatniej chwili dostrzegłam czarne baleriny z kokardką z Atmosphere, za które zapłaciłam tylko 15,00 zł. Jestem zadowolona ze swoich zakupów. W poniedziałek całkowita wymiana towaru. Mam nadzieję, że nie zapomnę.
Voath.
Po dzisiejszej pogodzie nie powiedziała bym, że mamy lipiec. Środek wakacji a tutaj burze i ulewy, mam nadzieję, że to nie potrwa długo i będę mogła jeszcze skorzystać z wolnego. Dziś nie tracąc czasu pojechałam wraz z kuzynkami kupić prezent urodzinowy na osiemnastkę. Po drodze przypomniało nam się, że właśnie dziś jest dostawa sukienek i biżuterii w second handzie, więc postanowiłyśmy pojechać i poszukać czegoś dla siebie. Sukienki ani biżuterii nie kupiłam, odświeżyłam szafę czym innym. Dorwałam dwie pary spodenek jedne marynarskie z podwyższonym stanem, które kosztowały 9,00 zł. a drugie całe pomarańczowe warte 4,60 zł. obie pary są od projektantów Mark & Spencer. W ostatniej chwili dostrzegłam czarne baleriny z kokardką z Atmosphere, za które zapłaciłam tylko 15,00 zł. Jestem zadowolona ze swoich zakupów. W poniedziałek całkowita wymiana towaru. Mam nadzieję, że nie zapomnę.
Voath.
poniedziałek, 11 lipca 2011
Several weeks parting !
Rozłąka z bliskimi osobami to coś, czego nienawidzę. Dziś nadszedł ten moment, kiedy muszę się rozstać z moim chłopakiem na dwa tygodnie. To w pewnym stopniu mała próba dla naszego związku. Mam tylko nadzieję, że czas szybko zleci i znajomi jakoś ze mną wytrzymają, bo na pewno przez ten czas nie będę jakoś specjalnie promieniała.
Voath.
Voath.
sobota, 9 lipca 2011
Session with the girls
Dziś skorzystałam z ładnej pogody i wybrałam się razem z Żanetą i Olą na małą sesję zdjęciową. Poszłyśmy nad staw gdzie zazwyczaj odbywały się nasze poprzednie sesje, mimo kilku krotnych zdjęć mamy po prostu jakiś sentyment do tego miejsca. Jest pięknie, zielono, cisza, spokój, stara łódka i duży staw a wokół niego bociany. To własnie tam można miło spędzić czas fotografując , pobyć w samotności, przemyśleć parę spraw.
Tym razem żyję w chwilowym niepokoju, ponieważ moja młodsza siostra zatruła się grzybem i obecnie przebywa w szpitalu.
Voath.
Tym razem żyję w chwilowym niepokoju, ponieważ moja młodsza siostra zatruła się grzybem i obecnie przebywa w szpitalu.
Voath.
środa, 6 lipca 2011
Meeting
Wczoraj poszłam na spotkanie z Anją. Bardzo długo nie widziałyśmy się, ponieważ niestety mieszka w Wiedniu. Z racji tego, że doszło do naszego spotkania, postanowiłyśmy wybrać się do kina i zrobić sobie nocne pogaduchy. Od początku planowałyśmy wspólnie zobaczyć Kac Vegas w Bangkoku, więc pojechałyśmy do Rybnika, tam udałyśmy się do Cinema City, kupiłyśmy bilety, popcorn, cole i usiadłyśmy wygodnie w fotelach. Początkowo miałam mieszane uczucia co do tego typu filmu, może to dlatego, że nie widziałam pierwszej części. Teraz jak najbardziej mogę polecić wszystkim tą komedię, jest rewelacyjna. W drodze do galerii którą miałyśmy zamiar odwiedzić na fotelu ujrzałyśmy telefon w całkiem dobrym stanie. Popytałyśmy ludzi w koło czy nikt przypadkiem może nie zgubił, ale nic z tego, każdy miał przy sobie swoją komórkę, więc postanowiłyśmy ją zabrać. Pochodziłyśmy po sklepach, porobiłyśmy zdjęcia i wybrałyśmy się do MacDonaldu na przepyszne ciastko z owocami leśnymi. Posiedziałyśmy, poplotkowałyśmy trochę i powoli trzeba było się zbierać się w stronę przystanku autobusowego. Wróciłyśmy do domu strasznie zmęczone, jeżdżenie autobusami nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, więc to nic dziwnego. Zjadłyśmy kolację, rozpaliłyśmy shishe i tak spędziłyśmy całą noc, siedząc i paląc raz kokosową a raz arbuzową melasę. To był naprawdę wspaniały dzień, mam nadzieję, że nie pierwszy i nie ostatni w tak wspaniałym towarzystwie.
Voath.
Voath.
Welcome !
Długo zastanawiałam się nad założeniem nowego bloga. Bardzo trudno jest po prostu z dnia na dzień zostawić swoją codzienność. W moim przypadku był to własnie mini blog prowadzony na pingerze. To właśnie tam pisałam już od ponad miesiąca. Poznałam wielu wspaniałych ludzi o podobnych zainteresowaniach. Teraz tutaj będę musiała zacząć od zera, cóż taka najwidoczniej jest kolej rzeczy. Mam nadzieję, że kiedyś was tutaj czymś zainspiruję, będziecie regularnie czytać moje wpisy i komentować. Poprzedni blog zawierał notki o modzie, gotowaniu, moim codziennym życiu, problemach i fotografii. To własnie tutaj chciała bym to wszystko kontynuować. Z miłą chęcią będę odpowiadać na wasze wszystkie pytania.
Miłego wieczoru. Voath.
Subskrybuj:
Posty (Atom)